środa, 12 sierpnia 2015

TOP 10


Powiem, że ciężko mi tu jest wybrać blogi.
Postanowiłam dodać tu tylko zakończone.
A to nie wszystkie, dużo świetnych opowiadań straciłam, zapominając nazwy.
Nie będę streszczać opowiadań, jeśli chcecie sami się dowiecie czytając je.
Kolejność przypadkowa.

Nominowała mnie Kalka.

1. Kocha się za nic: nie istnieje żaden powód do miłości
Moje ulubione opowiadanie. Wingpiker. - nieziemska autorka, gdybym mogła wypisać więcej blogów, wypisałabym wszystkie. Piotrek i Gabriela. Miłość, łzy, szczęście, odwaga.
Lubię wracać do tego bloga.

2. Może tak właśnie wygląda nasz związek? Zaledwie się muskamy, dotykamy na dystans? Oddalamy się?
Dzuzeppe - autorka, która nie odstaje swoją twórczością od wyżej wspomnianej Wingspiker.
Losy Michała i Dagmary. Ich koleje życia opisane w 20 rozdziałach.

3. Nierealne wyjście.
Autor: Stay. Paweł i Lilka, nastolatka. Historia nieszczęśliwej miłości. Bo w końcu zakochanie się, nie jest dobre.
Autorka – quertyczkaSmile. Karol, Jerzy, Filip i ona, Julia. Historia jak najbardziej na plus. Pamiętać należy, że prawda zawsze wyjedzie na jaw.

Wingspiker raz kolejny. Oliwia i Andrzej. Zgrana paczka. Wraz z Karolem tworzą trójkę najlepszych przyjaciół. Błędy popełnia każdy, oni popełnili ich bardzo dużo.

Lemurek79 – kocham jej wszystkie blogi, lecz postanowiłam wyszczególnić ten, bo uwielbiam Wojtka i  Maję oraz ich głupi tok myślenia i postępowania.

Sunny. – autorka kilku nieskończonych blogów, prywatnie moja siostra. Blog to kilkupartówki. Jest Matt, Maciek, Paul, Michał i wielu innych sportowców.

Kajdi. – kolejna świetna pisarka. Michał i Nadzieja. Krótkie siedmioczęściowe losy tej dwójki. Każdy z nich miał nadzieje.

Autor: Mouse. Opowiadanie o skoczku Bartku, Milenie i Klarze. Pełne zawirowań i zmian. Nie zbyt wesołe.

10. Nadal niezmiennie mogę być wszędzie, ale wciąż jestem blisko
Michał i Jagoda. Znali się kiedyś, teraz poznają się ponownie. Cudne, jak każde opowiadanie Wingspiker.


Jest to naprawdę ułamek opowiadań, które chciałabym tu zamieścić. Ogólnie można je nazwać pierwszymi, które wpadły mi w oko, gdy pisałam ten post.
Jak pisałam wszystkie te opowiadanie są zakończone (oprócz nr. 7)
Zachęcam Was do przeczytania ich.
Pozdrawiam i nie nominuje nikogo, bo nie chcę mi się xd

tysioook. 




wtorek, 21 lipca 2015

5

Drzwi trzasnęły. Wiedziałaś, że Włodarczyk właśnie przekroczył próg mieszkanie. Nie zdążyłaś się zastanowić jak to rozegrać. Nie miałaś najmniejszej ochoty się wiązać z nikim, tym bardziej z kolegą Twojego brata.
-Jadwiga – nie odpowiadasz, wpatrujesz się w zatłoczone Gdańskie ulice – Jadźka, do cholery
-Czego? – pytasz oschle nie odwracając się , wiesz że taka musisz być, musisz go zniechęcić.
- Spójrz na mnie – dotyka Twoich pleców, a ty syczysz pod wpływem bólu. Przecież tak niedawno to Olaf wymierzał w Ciebie kolejne ciosy. Nie spełniasz jego prośby. Słyszysz jak coś mówi, ale zlewa ci się to w jeden bełkot. Stoisz jak sparaliżowana bez żadnych emocji. Mijają minuty. Wojtek nadal przemawia, lecz nie wytrzymuje. Te ostatnie słowa usłyszałaś jak na złość – Trzeba było od razu powiedzieć, żebym nie przyjeżdżał, że nic do mnie nie czujesz. Nie traciłbym na Ciebie mojego czasu.
-Wojtek – krzyknęłaś, lecz za późno. Drzwi znów trzasnęły, tylko tym razem z wiele większą siłą. Nienawidzisz się, za to że zawsze, gdy nie wiesz co robić, stajesz się oschła. Izolujesz od innych. Przecież też coś do niego czujesz, więc dlaczego to zrobiłaś? Odpowiedź jest prosta. Każdy wie, co jest nieodłączną częścią związku. Ty nie możesz tego dać siatkarzowi. Zbyt bardzo się przejechałaś, za bardzo cię zraniono.
-Jadzia – przytula cię Malwina
- Proszę Cię, nic nie mów – przerywasz – ja będę się zbierać, cześć i dziękuję za wszystko – rzucasz i wybiegasz z pomieszczania, a następnie mieszkania.
-Mateusz, zrób coś – słyszysz jeszcze swoją przyjaciółkę, a po chwili odgłos kroków.
-Jadwiga, tak? – przytakujesz głową, gdy Mateusz łapię cię za ramię – zostań.
- Nie, nie mogę zatruwać wam życia. Nie wiecie co zdarzyło się w Bełchatowie, nie wiecie o mnie nic. Może jestem seryjnym mordercą, chcecie mieć kogoś takiego pod dachem, kogoś kogo nie znacie?
- Nie wyglądasz, a my zaryzykujemy. Zostań, świat nie kończy się na Włodarczyku, który najwyraźniej za mało się starał, jego strata. No chodź – ciągnie cię za rękę.
- Jesteś po mojej stronie? – pytasz zdziwiona – Nie będziesz mnie wyzywać jaka to jestem?
- Nie, choć wyglądasz teraz okropnie. No jazda po tych schodach – zaśmiał się.

Dwa miesiące później – 18.05.2015
Nadal pomieszkujesz u Mateusza i Malwiny. Chciałaś się wyprowadzić, nawet szukałaś mieszkania, ale Mika poprosił Cię byś została. Kilka dni po Twoim przybyciu okazało się, że Szałowska spodziewa się dziecka i już we wrześniu na świecie pojawi się Lucjan lub Lucyna. Dostałaś rozkaz opieki nad przyjaciółką, ponieważ jej ciąża była zagrożona, a siatkarza jak siatkarza często w domu spotkać się nie dało. Jeszcze teraz wybywa na sezon reprezentacyjny. Pomału wracałaś do życia. Znalazłaś nawet pracę, by móc opłacać część rachunków. Ekspedientka w pobliskim Lidlu, praca marzeń po prostu! Ale da się przeżyć.
Widzisz jak przyjaciele, bo tak możesz chyba nazwać również przyjmującego, czule się żegnają. Zobaczą się dopiero za 10 dni, na meczu w Gdańsku.
- A i popołudni wpadnie Bartek – krzyczy na odchodne. Nie lubiłaś się z Gawryszewskim. Czułaś, że on wie o tobie wszystko. Pstryknięcie palcem i to się wyda. Dziwi Cię, ze Olaf Cię nie szuka. Nie chcesz myśleć co by było, gdy Włodarczyk powiedział mu o Twoim miejscu pobytu.
-Nie! Tylko nie on! – krzyknęłaś, ale Mika już Cię nie usłyszała
-Oj, Jadwi, Jadwi. Mam dla Ciebie jeszcze jedną wiadomość! Mateusz się zgodził. Wyjeżdżam na wakacje, o ile można tak nazwać pobyt u mojej mamy. Zostawiam Cię samą, no prawie. Bartek będzie od czasu do czasu wpadał. Przepraszam, ale nie jestem pewna co do twojego stanu emocjonalnego, po prostu się o Ciebie boję. Wiem, ze się nie lubicie, ale Gawryszewski się już zgodził, więc będziesz mu gotować obiadki – z ust Malwiny wypłynął potok słów, za które chciałabyś ja zabić, ale nie mogłaś. Kobiet w ciąży nie zabijasz. Uśmiechała się tak uroczo, a zarazem przepraszająco. Kiwnęłaś lekko głową.
-Spoko, jedna moja ofiar w tą czy w tą. W razie czego otruję Bartka arszenikiem. – zaśmiałaś się, a Twoja przyjaciółka dziwnie na Ciebie spojrzała, dobrze pamięta jak pobiłaś kiedyś w przedszkolu starszaka.
Razem przygotowałyście obiad, na którym pojawi się środkowy. Słyszysz dzwonek do drzwi. Wiesz kto za nimi stoi. Nie idziesz otworzyć, zostajesz wyprzedzona.
- Poratuj kolegę, proszę, proszę, proszę – słyszysz już od drzwi, wychylasz się lekko w kuchni i widzisz siatkarza z walizką. – Rura mi pękła, mogę się zatrzymać – nie zgódź się, nie zgódź się, krzyczałaś w myślach
- Jasne tylko pamiętaj, że ja wyjeżdżam i zostajesz sam z Jadźką – mężczyzna głośno westchnął.

-Może wytrzymam

Następnego dnia.
Już od rana obudziły Cię głosy w kuchni, dziś nie szłaś do pracy. Chwilę poleżałaś w łóżku, rozmyślając o życiu, które bądź, co bądź Ci się wali, raz szybciej, raz wolniej jak teraz. Czujesz, że coś się dzisiaj wydarzy, więc cieszysz się ze masz dzień wolny, a co ważniejsze jest przy Tobie Bartek, który może Ci pomóc, obronić, nawet jeśli nie darzycie się sympatią.
-Zrobiłem śniadanie – mówi, gdy wchodzisz do kuchni.
-Nie skorzystam, jeszcze mnie otrujesz – uśmiechasz się szyderczo.
-Oj, Jadziu, będziesz musiała iść na zakup, bo lodówka jest pusta. Zostało Ci światło lub moje omlety. – odpowiada Ci tym samym
- Dobra, dawaj
Tak czy nijak, omlety były dobre, nawet bardzo, lecz nie pokazałaś tego po sobie. Powiedziałaś jeszcze, że zakupy zrobisz później i zniknęłaś w własnym pokoju. Pozwoliłaś sobie pożyczyć laptopa od Malwiny i weszłaś na konto „GOSĆ”. Od razu wpisałaś stronę, na której mogłaś zagrać w popularną grę Mario. Lubiłaś ją, na dodatek Cię odprężała. Mogłaś przy niej o wszystkim zapomnieć. Gdy przeszłaś już kolejny poziom, do drzwi zapukał siatkarz pytając Cię, czy zejdziesz na obiad, bo zamawia pizze. Odmówiłaś, nie miałaś na nic ochoty. Przeczuwałaś, że coś się stanie, że coś się zbliża. Nie mogłabyś nic przełknąć. Wróciłaś do swojej zabawy. Może przesiadanie godzinami, przed laptopem, nie jest najlepsze dla zdrowia, to Ty lubiłaś czasami spędzić dzień  w sieci. Patrząc na ikonkę z zegarkiem, zamarłaś. Była 19, a co najmniej 3 godziny temu powinnaś pójść do sklepu. Szybko zwinęłaś torebkę w komody i wyszłaś z pokoju. Ubrałaś buty i już po chwili byłaś w sklepie, który opuściłaś po godzinie. Czułaś się dziwnie, nagle oblał Cię strach, więc przyśpieszyłaś kroku, czyjś wzrok spoczywał na Twoim ciele. Gdy znalazłaś się w mieszkaniu odetchnęłaś. Postawiłaś zakupy na stole i poszłaś do łazienki, musiałaś się odświeżyć. Do drzwi zadzwonił dzwonek.
-Dzień dobry, czy mieszka tu Jadwiga? – usłyszałaś pytanie oraz późniejsza wołanie. Wyszłaś z pomieszczenia do którego weszłaś przed sekundą. Zamarłaś.
-Wynoś się stąd – krzyknęłaś
-Jedynie z Tobą, wiesz stęskniłem się.
-Co nie masz kogo poniżać, gnębić, bić?
-Mam, Ciebie – pociągnął cię za rękę i prawi wyciągnął z mieszkania, ale zatrzymał go Bartek i wyrwał Cię w jego uścisku
-Ona nie chce chyba z panem iść, do widzenia – zamknął drzwi – A teraz powiedz mi kto to był? – powiedział ocierając moje łzy. Słyszał. On wszystko słyszał. Zna Twoją tajemnice. Załkałaś mocniej, nie mogłaś wydusić żadnego słowa, a Bartek po prostu Cię przytulił. Wiesz jedno, on wróci, musisz stąd uciekać. Wyrwałaś się z ucisku i pobiegłaś do pokoju, wyjęłaś swoją torbę i zaczęłaś pakować ubrania.
- Jadwiga, nie uciekaj, powiedz mi kto to był, proszę…


____
Taki sobie, co nie? ;|
BARTUŚ W AKCJI, a co - niech sobie żyje też u mnie w opowiadaniu *.*

wtorek, 2 czerwca 2015

4.


Leżysz na łóżku, ręka bezwładnie z niego zwisa. Miałaś nadzieję, że teraz już będzie dobrze, chciałaś żyć, ale teraz żałujesz momentu, gdy zadzwoniłaś do Włodarczyka. Masz zamiar zniknąć z życia Olafa, jak i swojego. Próba samobójcza? Nie, nie masz na tyle odwagi. Wiesz ile znaczy życie. Ucieczka to odpowiednie słowo. Powoli twoja lewa stopa ląduje na podłodze, potem druga. Prostujesz kręgosłup i podchodzisz do szafy, z której wyciągasz zniszczoną torbę. Pakujesz trochę ubrań i kierujesz się do łazienki by zrobić makijaż ukrywający dość sporego siniaka na policzku. Dopiero po nałożeniu grubej warstwy podkładu i pudru udaję Ci się co nieco zaryć. Ostatnim twoim korkiem jest ubranie okularów przeciwsłonecznych i wzięcie pieniędzy, które zaoszczędziłaś. Przekręcasz zamek w drzwiach i nawet ich ponownie nie zamykając zbiegasz po schodach.
Nie interesowało Cię, gdzie zamieszkasz. Nawet pod mostem będziesz czuła się lepiej niż w mieszkaniu brata. Wychodzisz z klatki i widzisz ludzi spieszących się do pracy, dzieci na placu zabaw, zakochane pary. Wszystko czego nigdy nie dostrzegałaś. Zawsze przechodziłaś obok wszystkiego obojętnie. Bez jakichkolwiek emocji. Teraz współczujesz dorosłym, zazdrości dzieciom i z nadzieją przypatrujesz się zakochanym. Nigdy nie marzyłaś o księciu na białym koniu, ale zawsze podświadomi myślałaś, że zdarzy się cud i jednak do Ciebie zawita. Zapuka do drzwi i powie „Kocham Cię” Pff. Dobre sobie. Nie zwita nikt. Życie to nie bajka i zwyciężają tylko nieliczni. Ci wyjątkowi, a Ty do nich nie należysz. Jesteś zwykłym śmieciem. Nic nie znaczącym.
-Jadwiga? – słyszysz lekko zachrypnięty głos
- Co tu robisz? – pytasz nie wiedząc co robić.
- Ja tu pracuję, mieszkam, a co ty tu robisz? Wyjeżdżasz? – pyta patrząc na wypchaną torbę
-Tak, przepraszam śpieszę -  słyszysz jęk zawodu i ruszasz przed siebie, lecz nie możesz, utrudnia Ci to ręka Włodarczyka.
-Jadwiga, ja chyba się zakochałem.
- I co z tego? – prychasz, co Cię obchodzą jego wywody miłosne? Wyrywasz dłoń i kierujesz się w stronę dworca, czas opuścić Bełchatów. Patrzysz w górę. Zbiera się na deszcz, więc przyśpieszasz kroku. Kupujesz bilet na pociąg, który pojawia  się na peronie za 10minut. Gdańsk zamieszkały przez Twoją starą przyjaciółkę wydawał się najlepszym miejscem. Przemierzasz kolejne kilometry, a telefon ciągle wibruje Ci w kieszeni.  Nie patrząc kto dzwonił, piszesz sms do Malwiny, że jeśli może niech przyjedzie na dworzec, a jeśli nie to nic się nie stanie. Wyłączasz telefon.  Po kilku godzinach wysiadasz w nadmorskim mieście. Rozglądasz się i widzisz ją. Podchodzi do Ciebie i mocno się wtula. Po twoich policzkach spływają łzy.
-Jadwiga, co to jest? – Wskazuje na twoją twarz na której pod wpływem deszczu i łez nie pozostało dużo makijażu – Czy w tym Bełchatowie coś się stało?
-Jadwiga! – krzyczy nie uzyskując odpowiedzi – dobra nic z Ciebie nie wyciągnę, jedziemy do mnie
Po kilku minutach znajdujecie się w mieszkaniu Przęślak.
-Jej, jest cudowne – wypowiadasz pierwsze słowa
- Wiem, ale nie moje. Mieszkam tu z moim chłopakiem, aktualnie jest na wyjeździe z pracy, więc wróci dopiero w niedziele rano. To co wino? – pyta
- Coś mocniejszego masz?
- Coś się znajdzie – puszcza Ci oko i wychodzi z salonu by po chwili wrócić z butelką wódki i dwoma kieliszkami. Nic z Ciebie nie wyciągnęła. Nie było się czym chwalić. Kilka kieliszków znajdowało się już w twoim organizmie, więc zdołałaś się złączyć telefon. 34 widomości od Wojtka zdziwiły Cię. Odczytałaś ostatnią i zamarłaś.
„Ja się chyba zakochałem w Tobie. Porozmawiajmy”
Godzina: 18.32
___
I odeszła ta Twoja miłość. Pisałeś, dzwoniłeś. Nic. Na treningu było ciężko, niemiałeś na nic siły. Kończysz się. Kiedyś, za niedługo nadejdzie moment, tak bardzo nie chciany przez Ciebie.
-Ona odeszła – żalisz się Dagmarze- A ja ją kocham, nie wiem co mam robić.
-Wiesz, że może to i lepiej. Nie bądź egoistą. Rozkochałbyś ją jak ona Ciebie i co? Zostawił? Przecież zniszczyłbyś jej życie. Pomyśl…
-Przecież są szanse – przerywasz
-Były szanse Wojtek, były. Teraz jest za późno.
Nie sądziłeś, że tak bardzo zniszczyłeś sobie życie. Zamykasz drzwi od gabinetu i wiesz, że musisz wygadać się komuś innemu. Komuś kto nie spojrzy na tą sytuacje po kątem twojego stanu. Andrzej? Nie, on nie zna się na tym. Musisz spróbować poprosić Karola o rozmowę, a wiesz że nie będzie to łatwe, ponieważ na treningu nie odezwał się do Ciebie nawet słowem. Nie mija chwila, a znajdujesz się pod mieszkaniem środkowego bloku. Pukasz, dzwonisz, aż wreszcie otwiera Ci Ola
-O hej Wojtuś! – przytula Cię
- Jest Kłosu?
- Tak, Karol Włodarczyk przyszedł, wejdź. – przekraczasz próg i w międzyczasie dowiadujesz się, że twój kumpel bierze prysznic.
-Co on tu robi? – pyta wychodząc z łazienki i mrużąc oczy. Widzisz jak Ola kieruję się w stronę drzwi. Wie, że musicie porozmawiać. Krzyczy coś, że idzie na zakupy i zegna się z Wami. Przez dłuższą chwile panuję krępująca cisza.
-Karol, ja potrzebuję pomocy.
-Też czegoś od ciebie oczekiwałem – odpowiada oschle. Znowu cisza.
-Karol, ja się zakochałem. Nie wiem co robić.
-Wojtuś się zakochał? Wojtuś się zakochał – zaczyna nucić Kłos – No taki powód to mogę wybaczyć.
-Nie do końca. Dzień po urodzinach obudziłem się w mieszkaniu mi obcym, wiesz o co chodzi, nie? I wtedy zrozumiałem, że kocham Jadwigę. A gdy jej chciałem wyznać miłość ona wyjechała, nie wiem gdzie. Co ja mam robić?
-Pomyślmy – Środkowy zamruczał pod nosem. – A więc jeśli ją kochasz to jej poszukaj. Oczywiście Ci pomogę. Popytamy chłopaków, czy nie widzieli jakieś Jadwigi z Bełchatowa. Będzie dobrze.
- Dziękuję.
Pożegnałeś się i poszedłeś do siebie, by wyspać się na jutrzejszy mecz z Lotosem.

____
Następnego dnia wstałaś z bólem głowy. Ciągle pamiętałaś słowa sms ‘a. Cały dzień zastanawiałaś się co robić. Aż wreszcie nadeszła niedziela, czyli powrót chłopaka Malwiny. Już jakiś czas temu twoja przyjaciółka pojechała po niego, a ty w tym czasie zdążyłaś spakować swoje rzeczy. Czas w tym mieszkaniu minął, przecież nie możesz siedzieć cały czas im na głowie. Zamek w drzwiach został przekręcony.
-ej, co to za torba? – słyszysz głos dziewczyny.
-Nie będę wam siedzieć na głowię, a tak w ogóle Jadwiga jestem – witasz się z chłopakiem
-Mateusz – ściska twoją dłoń.
- Jadźka przyjechała do mnie, aż z Bełchatowa, co nie że może jeszcze trochę zostać? – zmieszanie na twarzy Mateusza mówi samo za siebie. Szybko żegnasz się z domownikami i już chcesz wychodzić z domu, gdy ktoś łapię twoją rękę.
-Jadwiga? Jadwiga, siostra Olafa, koleżanka Wojtka? – To pytanie Cię zaskakuję, nie wiesz co odpowiedzieć.
-Skąd wiesz? – dukasz
- Cały Bełchatów cię szuka i aż trudno uwierzyć, że to ja Cię znalazłem. – posłał Ci uśmiech. Po cym wyjął telefon i gdzieś zadzwonił. Mogłaś przypuszczać, że osobą p drugiej stronie był Włodarczyk. Chciał z tobą porozmawiać, lecz się nie zgodziłaś. Jednak Mateusz wcisnął Ci komórkę w rękę.

-Proszę Cię, wróć. Będę popołudniu. Kocham Cię. – Trzy zdania, które zmieniły twój dotychczasowy świat.

____________
Jestem z kolejnym!
Uhum!
Nie zostało dużo, tak mi się wydaję :D
Więc mogę zapraszać na mój drugi, nowy blog o bohaterze polskim. 
Opowiadanie jest dla każdego, ponieważ będzie raczej reprezentacyjne.
Pojawił się prolog. 
To tyle. 
Pa.

niedziela, 24 maja 2015

3.



Not ready to let go
Cause then I'd never know
What I could be missing...

Czy to, że uwierzyłeś coś pomogło? Nic bardziej mylnego. Zmieniała się tylko data w kalendarzu. Dziś mamy dwudziesty czwarty marca dwa tysiące piętnastego roku. Zbliżają się święta Wielkiej Nocy, więc Twoi rodzice wydzwaniają co chwilę, by upewnić że zjawisz się w rodzinnym domu przynajmniej na jeden dzień. Kolejny raz zbywasz ich krótką pozytywną odpowiedzią. Postarasz się przynajmniej w poniedziałek pojawić się w Andrychowie. Wiesz, że nie musisz się tam udać, oni tak dawno  cię nie widzieli i tęsknią. Powoli wstajesz z kanapy słysząc dźwięk dzwonka. Nie spoglądając przez „judasza” otwierasz drzwi. Widok Andrzeja i Karola w ogóle Cię nie dziwi. Mówili na treningu, że cię odwiedzą.
- Cześć, zbieraj się, zaraz wychodzimy – oznajmił na wstępie Kłos.
-Gdzie?
-No, jak to gdzie? Olka ma dzisiaj urodziny, biba Wojtek! BIBA! – krzyczy Ci do ucha.
-Wiecie, przeproście Olę. Jakoś nie ma ochoty na zabawę
-O nie, nie, nie! Ty nie masz na nią ochoty już od roku! Koniec tego! Ubieraj się, albo pójdziesz tak jak jesteś, a myślę że to drugie spodobało by się twoim fanką. Już widzę te nagłówki „ Wojtek Włodarczyk w samych bokserkach” – wtrącił nic niemówiący do tej pory Wrona
-Ale jak to tylko w bo… -zająkałeś i spojrzałeś się w dół – O cholercia…
Tak, czy inaczej nie miałeś wyjścia.
- Czas zaszaleć Wojtuś! – krzyknął starszy środkowy. Szybko się przebrałeś. Wsiadając do taksówki (oczywiście z kolegami) przypominasz sobie, że nie kupiłeś prezentu, więc każesz kierowcy podjechać pod najbliższy otwarty sklep jubilerski.


__________

Słyszysz jakieś głosy, czujesz ból, który przechodzi przez całe twoje ciało, nie wiesz co się dzieje. Twoje powieki są ciężkie, nawet największy wysiłek na jaki Cię stać nie pozwala Ci ich podnieść. Próbujesz ruszyć palcami, ale nawet nie drgnęły. Niemoc Cię przeraża. Wolałabyś umrzeć. Zdecydowanie. Choć wszystko zaczęło się układać, Ty wolałabyś umrzeć, niż żyć z tą cholerną niemocą.
Raz.
Dwa.
Trzy.
Nic, nadal dryfujesz w otchłani.
Cztery.
Pięć.
Sześć.
Lekkie światło wpada do twoich oczu, lecz nagle znika. Powieki się zamykają.
Siedem.
Osiem.
Dziewięć.
Sytuacja się powtarza.
Dziesięć.
Światło zaczyna Cię razić niemiłosiernie, przymykasz powieki. Nie zamykasz, przymykasz.
Zauważyli to lekarze.
-Hallo, słyszy mnie pani? – odpowiedzi słyszą ciche, zachrypnięte „tak” wydobywające się z Twoich suchych ust. – Wie pani ile jak się nazywa? Co się stało? – znowu tylko słowo „tak” wytwarzają Twoje struny głosowe. Nie masz siły na więcej. – Miała pani dużo szczęścia… - kontynuuje lekarz, lecz do ciebie docierają tylko poszczególne słowa, łatwiej mówiąc - nie słuchasz go. Zastanawiasz się kiedy Cię wypuszczą, gdy do Sali wpada twój brat.
-Jezu, Jadźka tak się martwiłem. Gdy Wojtek powiedział mi w klubie, że jesteś w szpitalu to… -głos mu się zawiesił.  – Bardzo się o Ciebie bałem – przytula Cię.
Następnego dnia czułaś się już lepiej. Olaf nalegał by Cię wypuścili, lecz na to lekarz musiał mieć Twoją zgodę, ponieważ było za wcześnie by on ją wyraził. Uległaś bratu i wyraziłaś chęć powrotu do domu. Doktor Ornatowski nie miał wyjścia. Wypuścił cię na żądanie.  Po przekroczeniu progu mieszkania zaczęło się. Nie spodziewałaś się, że w szpitalu urządził tak dobre przedstawienie.
-Co sobie myślałaś? Że się ode mnie uwolnisz? Ha, śmieszna jesteś – uderzył Cię w policzek – Myślałaś, że jesteś taką spryciulką? Błagam, daruj sobie, to następnym razem – zwijasz się na podłodze po uderzeniu w brzuch – Jesteś idiotką. – kwituję na koniec i rzuca twoim osłabionym ciałem o ścianę. Słyszysz trzask drzwi i przekręcane klucze. Nie masz siły się podnieś.  Po chwili Olaf wraca. Podnosi Twoje ciało i zabiera do sypialni. Z torby, którą ze sobą przyniósł wyjmuję kajdanki i przytwierdza Cię do łóżka.
-Jesteś moją prywatną dziwką, maleńka – szepce Ci do ucha.

___

W klubie spotkałeś Olafa, więc zacząłeś z nim rozmawiać o Jadźce. Okazało się, że on nic nie wiedział. Wściekł się i od razu pojechał do szpitala. Tu film Ci się urwał.
Budzisz się rano, przekręcasz głowę w bok i widzisz burzę rudych włosów. Rozglądasz się i zdajesz sobie sprawę, że nie jesteś  u siebie w domu. Czujesz się okropnie, Jakbyś zdradził Jadwigę. Niby się nie znacie, niby widziałeś ja kilka razy, ale się w niej zakochałeś. Co z tego, że ona tego nie wie? Ty ją kochasz i czujesz się największym dupkiem na świecie. Szybko narzucasz na siebie ubrania i wychodzisz z mieszkania. Znajdujesz się jedną przecznice od bloku, w którym mieszkasz, więc postanawiasz, że przejdziesz się. Z kieszeni spodni wyciągasz telefon. 20 nieodebranych połączeń od "Kłosu". I jedna wiadomość. 
"E, gdzie Cię zmyło? Mhm, myślałem że mogę na Tobie polegać i spędzisz ten dzień z moją "rodziną" "
Godzina nadania: 22:03. 
No to nieźle zabalowałeś, Włodarczyk.  I chyba straciłeś Kłosa.


Oh I am going down down down
Can't find another way around
and I don't wanna hear the sound
of losing what I never found
_____________________________________________
Ale krótko i jakże spóźnione :|
Mam czas, mam pomysł, ale moje lenistwo mi nie pozwala. Przepraszam.
Jeśli to ktoś czyta, może mnie powiesić, postrzelić itp.

niedziela, 10 maja 2015

2.

I believe, I believe there's love in you,
Gridlocked on the dusty avenues,
Inside your heart, just afraid to go.
I am more, I am more than innocent,
But just take a chance and let me in,
And I'll show you ways that you don't know.



Rozpłakałaś się. Najzwyczajniej w świecie. I to nie za powodu bólu jaki ogarniał Twoje wątłe ciało. Tu już nie chodziło o to. Bałaś się, że umrzesz, ze nikt nie jest w stanie Ci pomóc. Twoja egzystencja się zakończy. Przerażała Cię świadomość śmierci. Teraz, gdy wszystko się zaczęło się układać. Może Twoje życie to nie kolorowa tęcza, a tym bardziej baśń, ale po prostu chcesz żyć. Zastanawiasz się, czemu nie zadzwoniłaś po karetkę, tylko do Włodarczyka, który zapewne nie wie kto dzwonił.
-Jestem beznadziejna – szeptałaś przez łzy.


Wojtek…
Trening zbliżał się coraz szybciej, a Ty nie miałeś na niego sił. Ale walczyłeś. Wierzyłeś, że dzięki walce zwyciężysz. Jeden telefon od nieznanego Ci numeru wystarczy. Ciche „pomóż” i późniejszy szloch. Tylko jeden głos wywoływał u Ciebie ciarki. Zrywasz się z kanapy i szybko ubierasz. Chcesz jak najszybciej być przy niej. Nie interesuje Cię to, że za kwadrans powinieneś być na hali i wiązać sznurówki  Twoich asics’ów. Denerwujesz się, gdy twój nowy samochód nie chcę zapalić.
Pierwszy raz, nic. Drugi, nic. Trzeci, czwarty … Nic. Dopiero po kilku próbach w słyszysz dźwięk silnika. Ruszasz z piskiem. Nie mija dużo czasu nim pojawiasz się przed jej mieszkaniem. Pukasz, dzwonisz dzwonkiem, lecz nikt nie uchyla drzwi. Szarpiesz za klamkę, zamknięte. Twój telefon wibruje Ci ciągle w kieszeni. Nawet go nie wyjmujesz. Musisz otworzyć te cholerne drzwi.
-Co tu się robi? Proszę Pana! – słyszysz głos starszej kobiety.
-Proszę Pani, bo w mieszkaniu jest moja koleżanka, dzwoniła do mnie, żebym jej pomógł, alee…
- Ale Panu nie otwiera – przerywa Ci – niech Pan idzie stąd – pcha Cię w ramię.
-Nie, a co jeśli ona tam umiera?  - krzyczysz zdenerwowany.
-Musi Pan ją bardzo kochać – szepce. „Kochać” to słowo wprowadza Cię w zakłopotanie. Czy to jest miłość od pierwszego wejrzenia. Od czasu, gdy pierwszy raz się spotkaliście Jadwiga zasiadła w Twojej głowie i nie ma nawet najmniejszego zamiaru  z niej wyjść. – Zapraszam, jestem jej sąsiadką mamy balkony obok siebie…
Czym prędzej pognałeś za staruszką. Wpadając do mieszkania omal nie stuknąłeś wazonu stojącego na przedpokoju.  Serce biło Ci naprawdę szybko. Adrenalina podskoczyła, gdy musiałeś przejść z balkonu na balkon. Drzwi były otwarte. Jak wariat biegałeś po mieszkaniu krzycząc jej imię. Znalazłeś ją w kuchni za blatem. Leżała na ziemi, oczy miała otwarte, ale nie reagowała na głosy. Co jeśli przyszedłeś za późno. Dzwoniąc po karetkę plączesz słowo, lecz po 15 minutach sanitariusze zabierają Jadźkę do szpitala. Żyje i to Cię cieszy. Wychodzisz za nimi uprzednio zamykając mieszkanie na klucze, które wisiały na haczyku w przedpokoju.
W kieszeni czujesz wibracje. Michał – czytasz na ekranie, a przy okazji na pasku widzisz jeszcze kilka nieodebranych połączeń i wiadomości. Akceptujesz i słyszysz zdenerwowany głos Winiarskiego.
-Wojtek, gdzieś ty jest? Trening zaczął się półgodziny temu! Jutro mecz, a ty masz swoje widzi mi się – krzyczy do słuchawki, chcesz przerwać, ale nie jest Ci dane – Jak możesz być taki nieodpowiedzialny. Wszyscy dzwoniliśmy, trener  jest wkurwiony, a ty co? Panienka nie dała w nocy spać?!
- Nie dała – odpowiadasz sarkastycznie i rozłączasz się. Z Michałem nie miałeś dobrych kontaktów. Nie lubiliście się, ale tolerowaliście. Zdenerwowałeś się jeszcze bardziej. Nie mogąc trafić kluczykami do stacyjki, zadzwoniłeś po taksówkę, która zabrała Cię po podany adres. Wchodząc do budynku poczułeś zapach, którego nienawidzisz. Od białych ścian z gdzieniegdzie rozmieszczonym zielonymi paskami dostałeś oczopląsów. Znasz zasady, więc wiesz, że nie dowiesz się o jej stanie, ale nie chcesz również kłamać, iż jesteś kimś z rodziny. Opadasz na najbliższe krzesło i chowasz twarz w dłoniach.
-Wojtek? Co tu robisz? – słyszysz znany Ci kobiecy głos.
-Hej – witasz się z Dagmarą, panią doktor , prywatnie żoną Winiarskiego, tajnie Twoją przyjaciółką – po prostu moja koleżanka leży w szpitalu i przywieźli ją tu przed chwilą. I nie wiem co robić.
-Ja ci nie pomogę, jedynie co mogę Ci zaproponować to woda. Chodź, do mnie do gabinetu, mam teraz chwilę wolnego. – Udajesz się za Winiarską, by po chwili znaleźć się w malutkim pomieszczeniu. – Jest mi bardzo trudno, ukrywać to przed Michałem, więc proszę Cię powiedz im prawdę i przestań grać.
-Nie mogę…
Rozmawiacie na różne tematy, udaje Ci się namówić Dagę, żeby dowiedziała się cokolwiek o stanie Jadwigi. Słysząc, że jest w śpiączce, że trzeba czekać, że to zakażenie, że to Tężec zamierasz. Winisz się, gdybyś wtedy zabrał ją do szpitala, gdy skaleczyła sobie stopę.

Przez następne dni nie sypiasz, mniej jesz, lecz chodzisz na treningi i dajesz z siebie wszystko. Nie zawsze Ci to wychodzi. Znowu zagrywka w aut, atak w blok, przejście linii, dotkniecie taśmy. Uchodzi z Ciebie energia. Dzisiaj w szatni zostałeś sam, a tak przynajmniej Ci się wydawało.
-Co się z tobą dzieje? – pyta Winiarski, którego nie zaszczycasz nawet wzrokiem –Wojtek, chcę Ci pomóc – jęknął
-Bo Ci uwierzę – syczysz – Pomóc? Mnie się nie da  pomóc. Już za późno, na jakikolwiek, ratunek, odwrót. Teraz liczy się ona, to ona musi zwyciężyć, nie ja.
- O czym ty mówisz? – odparł zdziwiony Twoim wyznaniem, a ty słyszałeś wszystko jak przez mgłę, widok zamazywały Ci łzy. Płakałeś, wszystko Ci się sypało.
- Poznałem taką dziewczynę i chyba się w niej zakochałem, widzieliśmy się dosłownie parę razy, wymieniliśmy kilka zdań, a teraz ona jest w śpiączce.
-Chyba?
-Na pewno. Zakochałem się. Kocham Jadwigę. Chcę z nią być, ale nie chcę jej niszczyć życia. Chcę żeby przeżyła – mówisz pewnie.
-Przebieraj się, umyj twarz i jedziemy do szpitala. – Zdziwiła Cię przemiana przyjmującego, ale nie chciałeś bardziej zagłębiać się w ten temat. Zmieniłeś strój treningowy na codzienny i wsiadłeś z Winiarskim do jego samochodu zostawiając swój pod halą. W szpitalu  udajecie się pod odpowiednia salę i przez szybę w ciszy przyglądacie się leżącej dziewczynie.
-Nie wejdziesz?
-Nie można tam wchodzi odwiedzającym
-Zobaczę co da się zrobić - mówi i znika za zakrętem korytarzu, by po chwili wrócić z jakimś strojem. - Masz ubieraj to i wchodź. Daga mi to dała, powiedziała, że w tym możesz wejść. 
Przekraczając próg pomieszczenia serce przyśpiesza Ci do maksimum. Podchodzisz do jej łóżko i lekko łapiesz dziewczynę za dłoń. I zrozumiałeś wtedy, że tylko cud może ją uratować. Rokowania, że kiedykolwiek się wybudzi są niskie, a nawet ich brak. Wybiegasz z sali i mijając twojego kolegę z drużyny udajesz się do wyjścia. Przemierzasz biegiem kolejne metry, aż wreszcie znajdujesz się przed budynkiem, w którym nie byłeś od bardzo długiego czasu. Pchasz duże masywne drzwi i czynisz znak krzyża przed ołtarzem. Modlisz się własną modlitwą. Ksiądz pyta się czy nie udzielić Ci spowiedzi, kiwasz twierdząco głową.
-Bo proszę księdza, ja nie umiem. W kościele ostatni raz byłem parę lat temu, ale teraz poczułem jakąś potrzebę. Moja koleżanka, którą kocham leży w szpitalu, ja oddałbym wszytko, żeby wyzdrowiała, ale ja nie umiem jej pomóc. Niby modlitwa czyni cuda, więc tu jestem, a to kolejny grzech. Zgrzeszyłem tu przychodząc, bo mam swoją potrzebę. Powinienem pojawiać się tu przynajmniej raz na tydzień, ale ja jestem sportowcem, a to nie mam czasu, a to mi się nie chcę, bo jestem zmęczony. Chciałbym, żeby Bóg nie pomógł mi, ale jej, Jadwidze. Chciałbym uwierzyć, że wszystko będzie dobrze, że będę mógł jej wyznać miłość, ale ciężko jest. Nie powiem, że nie próbuję. Próbuję uwierzyć, ale nie mogę. Niby mam nadzieję, ale wiem jakie jest życie, bo sam nie mam łatwego. Nie wiem co robić.
-Wierzysz w Boga?
-Wierzę, chyba wierzę.
- Więc jeśli wierzysz, to Bóg wierzy w Ciebie. To co ty mu dajesz, On odda Ci podwójnie. Po prostu uwierz, bo wiara czyni cuda. Nadzieja jest niczym bez wiary. Wiara, nadzieja i miłość, pamiętaj one zawsze Ci pomogą...


The shadows of your heart
Are hanging in the sweet, sweet air.
I know you baby.
The secrets that you hide,
control us and it's just not fair.
I know you baby.


______________
FAIL! 
Spóźnienie :D
Tak to jest, gdy robi się projekt z języka polskiego na ostatnią chwile, a w wolnym czasie się śpi :)
Wojtek opuszcza skrę ;'((
No, ale niech się chłopak rozwija, życzę mu powodzenia.
Skra z BRĄĄĄĄZEEEEMM! HIP, HIP! HUUURA!
sialallala!
Za błędy przepraszam.
Następny w weekend :D

Komentujcie, motywujcie!

sobota, 2 maja 2015

1.


Is it workin? Are we searchin?
Are we lost inside a circus?
I can almost see the color in your eyes
Are we livin? Are we learnin?
Is it helpin? Is it hurtin?
I can almost see the questions on your mind
Gdy zamykasz drzwi za Wojtkiem wiesz co zaraz się wydarzy. Na karku czujesz oddech Olafa. Tak bardzo przez Ciebie znienawidzony. Starasz się chronić swoje ciało. Chcesz, żeby nie wyrządził Ci dużych obrażeń. Gdy czujesz lepką, ciepłą konsystencje na policzki boisz się, że dzisiaj posunie się do kolejnego kroku.
Może nie byłaś dobra, ale nie zasłużyłaś sobie na to co Cię spotkało. Nie zasłużyłaś sobie by codziennie być bita, a dzisiaj zgwałcona przez własnego brata.

Dokładnie pamiętasz, gdy państwo Majewscy Cię zaadoptowali. Płakałaś ze szczęścia, w końcu nikt nie chciałby znaleźć się w Domu Dziecka, a każdy chciałby się z niego wydostać. Teraz pragniesz, by ten dzień nie miał miejsca w Twoim życiu, które stało się koszmarem.

___
Wstajesz jak zwykle równo z czasem, kiedy Olaf wychodzi do pracy. Nie masz na nic ochoty. Czujesz się brudna, nic nie warta. Dziś w Twoim życiu zapada ten moment kulminacyjny. Nie dajesz już rady.

Niby jesteś, ale Cię nie ma.
Niby oddychasz, ale nie funkcjonujesz.
Niby się śmiejesz ale płaczesz.
Niby jesteś nadal człowiekiem, a jednak pozostał tylko cień.

Dni mijają, a Ty ledwo się trzymasz. Do tego feralnego dnia jadłaś mało, dziś już nic nie jesz. Kilka razy sięgałaś po różnorakie tabletki, aby po chwili je schować. Coś nie pozwalało Ci ich zażyć. Jakaś niezwykła siła mówiła tak bardzo oklepane „będzie dobrze”. Czy coś się zmieniało, prócz tego że jednym razem płakałaś nad swoim żywotem, a następnym naśmiewałaś się z niego? Nic. Było coraz gorzej. Zamknięta w czterech ścianach nie wychodziłaś nawet na balkon. Zbladłaś, schudłaś oraz nabrałaś kilku nowych zasinień. Został z Ciebie tylko szkielet. Wory pod zaczerwionymi oczyma, które straciły swój brunatny błysk, odstraszały każdego. Kilka razy w Waszym mieszkaniu przewinął się Wojtek. Często wtedy zamykałaś się w pokoju, by Cię nie zobaczył. By ten koszmar nie wyszedł na jaw. Gdyby ktoś się dowiedział i  ta wiadomość dotarła by do Twojej mamy, którą tak kochasz i nie chcesz jej zranić. Nie wybaczyłabyś sobie, pogorszenia kontaktów na linii syn-matka.

Słysząc dzwonek do drzwi zamierasz. Twój brat jest w pracy. Strasz się zignorować dzwonek i udawać, że Cię nie ma, lecz przez przepadek uderzasz o mały szklany stolik, który rozpryskuje się w drobny mak. Teraz musisz przekręcić klucz w zamku.
-Olafa nie ma – mówisz  widząc Włodarczyka.
-Wiem, ale pilnie potrzebuję gry, którą mu pożyczyłem. Mogę wejść?
-T-tak – przesuwasz się na bok i przepuszczasz siatkarza. Widzisz, że kieruje się do salonu. Zahaczając o kuchnię, z której bierzesz zmiotkę udajesz się w tym samym kierunku. Zabierasz się za sprzątnie szkła. Podglądając od czasu do czasu poczynania chłopaka w poszukiwaniu gry.
-Może pomóc? – pytasz
-Jeśli mogłabyś – odpowiada lekko uśmiechając się. Wstajesz z podłogi i jeszcze bardziej ranisz swoje ciało wchodząc w drobinki szkła. Cichy jęk bólu wydobywa się z twoich ust. Na białym dywanie pojawiają się czerwone plamy, które powiększają się bardzo szybko. Siatkarz natychmiast pojawia się koło Ciebie.
-To będzie trzeba szyć, jest głębokie. Jedziemy do szpitala, ale najpierw powiedz, gdzie masz apteczkę
-W kuchni, w szafce koło okapu – ledwo mówisz. Czujesz bandaż, którym przyjmujący owija twoją nogę. Po chwili czujesz jak nasuwa but na zdrową.
-Wojtek, nie jest źle, nie musze jechać do szpitala. Za to muszę posprzątać. Szukaj tej gry i się zmywaj – strasz się brzmieć zwyczajne. Nie chcesz znaleźć się w szpitalu, tam od razu zauważą siniaki i ranki na twoim ciele.
-Ale, Jadźka tak będzie lepiej. Nalegam.
- Nie trzeba, jest dobrze. Znalazłeś?
- Tak – mówi, a po chwili żegna się z Tobą. Zabierasz się do sprzątania. Twój bandaż już przemókł, więc zmieniasz go. Szorując dywan słyszysz brzdęk kluczy, a w drzwiach staje Twój brat. Nie zwraca uwagi na Twoją stopę, tylko rozkazuje Ci się pośpieszyć, bo zaraz przyjdzie do niego koleżanka.
Przyspieszasz temp, a Twoje ręce zaczynają odmawiać posłuszeństwa. Nie masz na nic siły, ostatki wykorzystałaś na dojście do pokoju.

Może to wydawać się nie możliwe, ale przez następne dni czujesz się jak nowo-narodzona. Olaf, który spotka się z nową "koleżanką"  Karoliną ani razu Cię nie uderzył, nawet zaczęłaś jeść. Większość siniaków poznikało z Twojej skóry. Pozostały tylko pojedyncze. Uważasz, że nigdy nie byłaś i nie będziesz szczęśliwsza. Po prostu czas miła Ci bez problemów. Miałaś lekkie bóle głowy, lecz nie przeszkadzało Ci to w niczym. Czułaś, że żyjesz i nic twojego żywota nie odbierze. Kilka razy wyszłaś nawet po bułki do sklepu.
-Jadwiga? – słyszysz zachrypnięty głos, gdy buszujesz między półkami z nabiałem
- Hej, Wojtek. Co tam? – pytasz z uśmiechem
-Dobrze – przymyka lekko oczy – ale widzę, że ty nie czujesz się najlepiej – jego wypowiedź zwala Cię z nóg. Przecież jesteś bardzo szczęśliwa i czujesz się znakomicie – Zawsze byłaś taka blada, a dziś na twojej twarzy goszczą czerwone zabarwienia – zdenerwowałaś się. On cię obrażał! – Wyglądasz na poddenerwowaną, jesteś strasznie spocona. Wszystko dobrze?
-Tak – syczysz – Nigdy nie widziałeś zmęczonej dziewczyny, którą zaczepia natrętny fagas?!
-Dobra, spadam - pomachał Ci i tyle go widziałaś.
Nie powiesz, że nie zwróciłaś uwagi na wyliczenia Włodarczyka. Bolała cię lekko głowa, pociłaś się, a "rumieńce" na twarzy zauważyłaś już dawno. Może trochę się denerwowałaś i miałaś lekkie problemy z zaśnięciem, ale nie przejmowałaś się tym. To zwykłe przemęczenie szczęściem.
Powrót do domu okazał się najgorszym w twoim życiu. Co chwile traciłaś widok przed oczami. Szłaś powoli, ponieważ bałaś się, że się przewrócisz. Ból głowy powiększał się proporcjonalnie do drogi jaką przebyłaś. 
W mieszkaniu zażyłaś jakieś pigułki. Opadłaś na łóżko, lecz nie mogłaś usnąć. Co chwilę przechodził Cię prąd, który znieruchamiał Twoje ciało. Oddech stawał się płytszy. Wiedziałaś jedno. Musisz ratować swoje życie. Wstają powoli podeszłaś do telefonu, a w spisie kontaktów znalazłaś odpowiedni numer i wykręciłaś go.
Sygnał pierwszy, drugi, trzeci...
-Halo? Halo? - odbijało się echem, a Ty leżałaś na płytkach, nie mogąc się ruszyć
-Wojciech, pomóż mi...

Co Tobą kierowało, wybierając numer Włodarczyka?


Oh, so you wanna know the fiction
And without you I’ve been missin
Every piece of myself, yea
Oh well I’m runnin out of visits
So that could be the feelin holdin us back




__________________________________
Krótko, bo mogę, a wręcz musiałam zakończyć w takim momencie.
Dziękuję za każdy komentarz :)
Motywujecie!
Za błędy przepraszam, a teraz spadam grillować.
Jeśli kogoś zawiodłam, a na pewno to przepraszam, wyżalcie się w komentarzach.
Krytykujecie, chwalcie (buhahahha), po prostu komentujcie.
Jeeezuuuu jak krótko....

Pozdrawiam. ;)


A na koniec łapcie zdjęcie, w którym się zakochałam *-*

P.sss.
 Ile Wojtusiowych "faz" mamy, oby żadna nie wybiła :D