niedziela, 24 maja 2015

3.



Not ready to let go
Cause then I'd never know
What I could be missing...

Czy to, że uwierzyłeś coś pomogło? Nic bardziej mylnego. Zmieniała się tylko data w kalendarzu. Dziś mamy dwudziesty czwarty marca dwa tysiące piętnastego roku. Zbliżają się święta Wielkiej Nocy, więc Twoi rodzice wydzwaniają co chwilę, by upewnić że zjawisz się w rodzinnym domu przynajmniej na jeden dzień. Kolejny raz zbywasz ich krótką pozytywną odpowiedzią. Postarasz się przynajmniej w poniedziałek pojawić się w Andrychowie. Wiesz, że nie musisz się tam udać, oni tak dawno  cię nie widzieli i tęsknią. Powoli wstajesz z kanapy słysząc dźwięk dzwonka. Nie spoglądając przez „judasza” otwierasz drzwi. Widok Andrzeja i Karola w ogóle Cię nie dziwi. Mówili na treningu, że cię odwiedzą.
- Cześć, zbieraj się, zaraz wychodzimy – oznajmił na wstępie Kłos.
-Gdzie?
-No, jak to gdzie? Olka ma dzisiaj urodziny, biba Wojtek! BIBA! – krzyczy Ci do ucha.
-Wiecie, przeproście Olę. Jakoś nie ma ochoty na zabawę
-O nie, nie, nie! Ty nie masz na nią ochoty już od roku! Koniec tego! Ubieraj się, albo pójdziesz tak jak jesteś, a myślę że to drugie spodobało by się twoim fanką. Już widzę te nagłówki „ Wojtek Włodarczyk w samych bokserkach” – wtrącił nic niemówiący do tej pory Wrona
-Ale jak to tylko w bo… -zająkałeś i spojrzałeś się w dół – O cholercia…
Tak, czy inaczej nie miałeś wyjścia.
- Czas zaszaleć Wojtuś! – krzyknął starszy środkowy. Szybko się przebrałeś. Wsiadając do taksówki (oczywiście z kolegami) przypominasz sobie, że nie kupiłeś prezentu, więc każesz kierowcy podjechać pod najbliższy otwarty sklep jubilerski.


__________

Słyszysz jakieś głosy, czujesz ból, który przechodzi przez całe twoje ciało, nie wiesz co się dzieje. Twoje powieki są ciężkie, nawet największy wysiłek na jaki Cię stać nie pozwala Ci ich podnieść. Próbujesz ruszyć palcami, ale nawet nie drgnęły. Niemoc Cię przeraża. Wolałabyś umrzeć. Zdecydowanie. Choć wszystko zaczęło się układać, Ty wolałabyś umrzeć, niż żyć z tą cholerną niemocą.
Raz.
Dwa.
Trzy.
Nic, nadal dryfujesz w otchłani.
Cztery.
Pięć.
Sześć.
Lekkie światło wpada do twoich oczu, lecz nagle znika. Powieki się zamykają.
Siedem.
Osiem.
Dziewięć.
Sytuacja się powtarza.
Dziesięć.
Światło zaczyna Cię razić niemiłosiernie, przymykasz powieki. Nie zamykasz, przymykasz.
Zauważyli to lekarze.
-Hallo, słyszy mnie pani? – odpowiedzi słyszą ciche, zachrypnięte „tak” wydobywające się z Twoich suchych ust. – Wie pani ile jak się nazywa? Co się stało? – znowu tylko słowo „tak” wytwarzają Twoje struny głosowe. Nie masz siły na więcej. – Miała pani dużo szczęścia… - kontynuuje lekarz, lecz do ciebie docierają tylko poszczególne słowa, łatwiej mówiąc - nie słuchasz go. Zastanawiasz się kiedy Cię wypuszczą, gdy do Sali wpada twój brat.
-Jezu, Jadźka tak się martwiłem. Gdy Wojtek powiedział mi w klubie, że jesteś w szpitalu to… -głos mu się zawiesił.  – Bardzo się o Ciebie bałem – przytula Cię.
Następnego dnia czułaś się już lepiej. Olaf nalegał by Cię wypuścili, lecz na to lekarz musiał mieć Twoją zgodę, ponieważ było za wcześnie by on ją wyraził. Uległaś bratu i wyraziłaś chęć powrotu do domu. Doktor Ornatowski nie miał wyjścia. Wypuścił cię na żądanie.  Po przekroczeniu progu mieszkania zaczęło się. Nie spodziewałaś się, że w szpitalu urządził tak dobre przedstawienie.
-Co sobie myślałaś? Że się ode mnie uwolnisz? Ha, śmieszna jesteś – uderzył Cię w policzek – Myślałaś, że jesteś taką spryciulką? Błagam, daruj sobie, to następnym razem – zwijasz się na podłodze po uderzeniu w brzuch – Jesteś idiotką. – kwituję na koniec i rzuca twoim osłabionym ciałem o ścianę. Słyszysz trzask drzwi i przekręcane klucze. Nie masz siły się podnieś.  Po chwili Olaf wraca. Podnosi Twoje ciało i zabiera do sypialni. Z torby, którą ze sobą przyniósł wyjmuję kajdanki i przytwierdza Cię do łóżka.
-Jesteś moją prywatną dziwką, maleńka – szepce Ci do ucha.

___

W klubie spotkałeś Olafa, więc zacząłeś z nim rozmawiać o Jadźce. Okazało się, że on nic nie wiedział. Wściekł się i od razu pojechał do szpitala. Tu film Ci się urwał.
Budzisz się rano, przekręcasz głowę w bok i widzisz burzę rudych włosów. Rozglądasz się i zdajesz sobie sprawę, że nie jesteś  u siebie w domu. Czujesz się okropnie, Jakbyś zdradził Jadwigę. Niby się nie znacie, niby widziałeś ja kilka razy, ale się w niej zakochałeś. Co z tego, że ona tego nie wie? Ty ją kochasz i czujesz się największym dupkiem na świecie. Szybko narzucasz na siebie ubrania i wychodzisz z mieszkania. Znajdujesz się jedną przecznice od bloku, w którym mieszkasz, więc postanawiasz, że przejdziesz się. Z kieszeni spodni wyciągasz telefon. 20 nieodebranych połączeń od "Kłosu". I jedna wiadomość. 
"E, gdzie Cię zmyło? Mhm, myślałem że mogę na Tobie polegać i spędzisz ten dzień z moją "rodziną" "
Godzina nadania: 22:03. 
No to nieźle zabalowałeś, Włodarczyk.  I chyba straciłeś Kłosa.


Oh I am going down down down
Can't find another way around
and I don't wanna hear the sound
of losing what I never found
_____________________________________________
Ale krótko i jakże spóźnione :|
Mam czas, mam pomysł, ale moje lenistwo mi nie pozwala. Przepraszam.
Jeśli to ktoś czyta, może mnie powiesić, postrzelić itp.

niedziela, 10 maja 2015

2.

I believe, I believe there's love in you,
Gridlocked on the dusty avenues,
Inside your heart, just afraid to go.
I am more, I am more than innocent,
But just take a chance and let me in,
And I'll show you ways that you don't know.



Rozpłakałaś się. Najzwyczajniej w świecie. I to nie za powodu bólu jaki ogarniał Twoje wątłe ciało. Tu już nie chodziło o to. Bałaś się, że umrzesz, ze nikt nie jest w stanie Ci pomóc. Twoja egzystencja się zakończy. Przerażała Cię świadomość śmierci. Teraz, gdy wszystko się zaczęło się układać. Może Twoje życie to nie kolorowa tęcza, a tym bardziej baśń, ale po prostu chcesz żyć. Zastanawiasz się, czemu nie zadzwoniłaś po karetkę, tylko do Włodarczyka, który zapewne nie wie kto dzwonił.
-Jestem beznadziejna – szeptałaś przez łzy.


Wojtek…
Trening zbliżał się coraz szybciej, a Ty nie miałeś na niego sił. Ale walczyłeś. Wierzyłeś, że dzięki walce zwyciężysz. Jeden telefon od nieznanego Ci numeru wystarczy. Ciche „pomóż” i późniejszy szloch. Tylko jeden głos wywoływał u Ciebie ciarki. Zrywasz się z kanapy i szybko ubierasz. Chcesz jak najszybciej być przy niej. Nie interesuje Cię to, że za kwadrans powinieneś być na hali i wiązać sznurówki  Twoich asics’ów. Denerwujesz się, gdy twój nowy samochód nie chcę zapalić.
Pierwszy raz, nic. Drugi, nic. Trzeci, czwarty … Nic. Dopiero po kilku próbach w słyszysz dźwięk silnika. Ruszasz z piskiem. Nie mija dużo czasu nim pojawiasz się przed jej mieszkaniem. Pukasz, dzwonisz dzwonkiem, lecz nikt nie uchyla drzwi. Szarpiesz za klamkę, zamknięte. Twój telefon wibruje Ci ciągle w kieszeni. Nawet go nie wyjmujesz. Musisz otworzyć te cholerne drzwi.
-Co tu się robi? Proszę Pana! – słyszysz głos starszej kobiety.
-Proszę Pani, bo w mieszkaniu jest moja koleżanka, dzwoniła do mnie, żebym jej pomógł, alee…
- Ale Panu nie otwiera – przerywa Ci – niech Pan idzie stąd – pcha Cię w ramię.
-Nie, a co jeśli ona tam umiera?  - krzyczysz zdenerwowany.
-Musi Pan ją bardzo kochać – szepce. „Kochać” to słowo wprowadza Cię w zakłopotanie. Czy to jest miłość od pierwszego wejrzenia. Od czasu, gdy pierwszy raz się spotkaliście Jadwiga zasiadła w Twojej głowie i nie ma nawet najmniejszego zamiaru  z niej wyjść. – Zapraszam, jestem jej sąsiadką mamy balkony obok siebie…
Czym prędzej pognałeś za staruszką. Wpadając do mieszkania omal nie stuknąłeś wazonu stojącego na przedpokoju.  Serce biło Ci naprawdę szybko. Adrenalina podskoczyła, gdy musiałeś przejść z balkonu na balkon. Drzwi były otwarte. Jak wariat biegałeś po mieszkaniu krzycząc jej imię. Znalazłeś ją w kuchni za blatem. Leżała na ziemi, oczy miała otwarte, ale nie reagowała na głosy. Co jeśli przyszedłeś za późno. Dzwoniąc po karetkę plączesz słowo, lecz po 15 minutach sanitariusze zabierają Jadźkę do szpitala. Żyje i to Cię cieszy. Wychodzisz za nimi uprzednio zamykając mieszkanie na klucze, które wisiały na haczyku w przedpokoju.
W kieszeni czujesz wibracje. Michał – czytasz na ekranie, a przy okazji na pasku widzisz jeszcze kilka nieodebranych połączeń i wiadomości. Akceptujesz i słyszysz zdenerwowany głos Winiarskiego.
-Wojtek, gdzieś ty jest? Trening zaczął się półgodziny temu! Jutro mecz, a ty masz swoje widzi mi się – krzyczy do słuchawki, chcesz przerwać, ale nie jest Ci dane – Jak możesz być taki nieodpowiedzialny. Wszyscy dzwoniliśmy, trener  jest wkurwiony, a ty co? Panienka nie dała w nocy spać?!
- Nie dała – odpowiadasz sarkastycznie i rozłączasz się. Z Michałem nie miałeś dobrych kontaktów. Nie lubiliście się, ale tolerowaliście. Zdenerwowałeś się jeszcze bardziej. Nie mogąc trafić kluczykami do stacyjki, zadzwoniłeś po taksówkę, która zabrała Cię po podany adres. Wchodząc do budynku poczułeś zapach, którego nienawidzisz. Od białych ścian z gdzieniegdzie rozmieszczonym zielonymi paskami dostałeś oczopląsów. Znasz zasady, więc wiesz, że nie dowiesz się o jej stanie, ale nie chcesz również kłamać, iż jesteś kimś z rodziny. Opadasz na najbliższe krzesło i chowasz twarz w dłoniach.
-Wojtek? Co tu robisz? – słyszysz znany Ci kobiecy głos.
-Hej – witasz się z Dagmarą, panią doktor , prywatnie żoną Winiarskiego, tajnie Twoją przyjaciółką – po prostu moja koleżanka leży w szpitalu i przywieźli ją tu przed chwilą. I nie wiem co robić.
-Ja ci nie pomogę, jedynie co mogę Ci zaproponować to woda. Chodź, do mnie do gabinetu, mam teraz chwilę wolnego. – Udajesz się za Winiarską, by po chwili znaleźć się w malutkim pomieszczeniu. – Jest mi bardzo trudno, ukrywać to przed Michałem, więc proszę Cię powiedz im prawdę i przestań grać.
-Nie mogę…
Rozmawiacie na różne tematy, udaje Ci się namówić Dagę, żeby dowiedziała się cokolwiek o stanie Jadwigi. Słysząc, że jest w śpiączce, że trzeba czekać, że to zakażenie, że to Tężec zamierasz. Winisz się, gdybyś wtedy zabrał ją do szpitala, gdy skaleczyła sobie stopę.

Przez następne dni nie sypiasz, mniej jesz, lecz chodzisz na treningi i dajesz z siebie wszystko. Nie zawsze Ci to wychodzi. Znowu zagrywka w aut, atak w blok, przejście linii, dotkniecie taśmy. Uchodzi z Ciebie energia. Dzisiaj w szatni zostałeś sam, a tak przynajmniej Ci się wydawało.
-Co się z tobą dzieje? – pyta Winiarski, którego nie zaszczycasz nawet wzrokiem –Wojtek, chcę Ci pomóc – jęknął
-Bo Ci uwierzę – syczysz – Pomóc? Mnie się nie da  pomóc. Już za późno, na jakikolwiek, ratunek, odwrót. Teraz liczy się ona, to ona musi zwyciężyć, nie ja.
- O czym ty mówisz? – odparł zdziwiony Twoim wyznaniem, a ty słyszałeś wszystko jak przez mgłę, widok zamazywały Ci łzy. Płakałeś, wszystko Ci się sypało.
- Poznałem taką dziewczynę i chyba się w niej zakochałem, widzieliśmy się dosłownie parę razy, wymieniliśmy kilka zdań, a teraz ona jest w śpiączce.
-Chyba?
-Na pewno. Zakochałem się. Kocham Jadwigę. Chcę z nią być, ale nie chcę jej niszczyć życia. Chcę żeby przeżyła – mówisz pewnie.
-Przebieraj się, umyj twarz i jedziemy do szpitala. – Zdziwiła Cię przemiana przyjmującego, ale nie chciałeś bardziej zagłębiać się w ten temat. Zmieniłeś strój treningowy na codzienny i wsiadłeś z Winiarskim do jego samochodu zostawiając swój pod halą. W szpitalu  udajecie się pod odpowiednia salę i przez szybę w ciszy przyglądacie się leżącej dziewczynie.
-Nie wejdziesz?
-Nie można tam wchodzi odwiedzającym
-Zobaczę co da się zrobić - mówi i znika za zakrętem korytarzu, by po chwili wrócić z jakimś strojem. - Masz ubieraj to i wchodź. Daga mi to dała, powiedziała, że w tym możesz wejść. 
Przekraczając próg pomieszczenia serce przyśpiesza Ci do maksimum. Podchodzisz do jej łóżko i lekko łapiesz dziewczynę za dłoń. I zrozumiałeś wtedy, że tylko cud może ją uratować. Rokowania, że kiedykolwiek się wybudzi są niskie, a nawet ich brak. Wybiegasz z sali i mijając twojego kolegę z drużyny udajesz się do wyjścia. Przemierzasz biegiem kolejne metry, aż wreszcie znajdujesz się przed budynkiem, w którym nie byłeś od bardzo długiego czasu. Pchasz duże masywne drzwi i czynisz znak krzyża przed ołtarzem. Modlisz się własną modlitwą. Ksiądz pyta się czy nie udzielić Ci spowiedzi, kiwasz twierdząco głową.
-Bo proszę księdza, ja nie umiem. W kościele ostatni raz byłem parę lat temu, ale teraz poczułem jakąś potrzebę. Moja koleżanka, którą kocham leży w szpitalu, ja oddałbym wszytko, żeby wyzdrowiała, ale ja nie umiem jej pomóc. Niby modlitwa czyni cuda, więc tu jestem, a to kolejny grzech. Zgrzeszyłem tu przychodząc, bo mam swoją potrzebę. Powinienem pojawiać się tu przynajmniej raz na tydzień, ale ja jestem sportowcem, a to nie mam czasu, a to mi się nie chcę, bo jestem zmęczony. Chciałbym, żeby Bóg nie pomógł mi, ale jej, Jadwidze. Chciałbym uwierzyć, że wszystko będzie dobrze, że będę mógł jej wyznać miłość, ale ciężko jest. Nie powiem, że nie próbuję. Próbuję uwierzyć, ale nie mogę. Niby mam nadzieję, ale wiem jakie jest życie, bo sam nie mam łatwego. Nie wiem co robić.
-Wierzysz w Boga?
-Wierzę, chyba wierzę.
- Więc jeśli wierzysz, to Bóg wierzy w Ciebie. To co ty mu dajesz, On odda Ci podwójnie. Po prostu uwierz, bo wiara czyni cuda. Nadzieja jest niczym bez wiary. Wiara, nadzieja i miłość, pamiętaj one zawsze Ci pomogą...


The shadows of your heart
Are hanging in the sweet, sweet air.
I know you baby.
The secrets that you hide,
control us and it's just not fair.
I know you baby.


______________
FAIL! 
Spóźnienie :D
Tak to jest, gdy robi się projekt z języka polskiego na ostatnią chwile, a w wolnym czasie się śpi :)
Wojtek opuszcza skrę ;'((
No, ale niech się chłopak rozwija, życzę mu powodzenia.
Skra z BRĄĄĄĄZEEEEMM! HIP, HIP! HUUURA!
sialallala!
Za błędy przepraszam.
Następny w weekend :D

Komentujcie, motywujcie!

sobota, 2 maja 2015

1.


Is it workin? Are we searchin?
Are we lost inside a circus?
I can almost see the color in your eyes
Are we livin? Are we learnin?
Is it helpin? Is it hurtin?
I can almost see the questions on your mind
Gdy zamykasz drzwi za Wojtkiem wiesz co zaraz się wydarzy. Na karku czujesz oddech Olafa. Tak bardzo przez Ciebie znienawidzony. Starasz się chronić swoje ciało. Chcesz, żeby nie wyrządził Ci dużych obrażeń. Gdy czujesz lepką, ciepłą konsystencje na policzki boisz się, że dzisiaj posunie się do kolejnego kroku.
Może nie byłaś dobra, ale nie zasłużyłaś sobie na to co Cię spotkało. Nie zasłużyłaś sobie by codziennie być bita, a dzisiaj zgwałcona przez własnego brata.

Dokładnie pamiętasz, gdy państwo Majewscy Cię zaadoptowali. Płakałaś ze szczęścia, w końcu nikt nie chciałby znaleźć się w Domu Dziecka, a każdy chciałby się z niego wydostać. Teraz pragniesz, by ten dzień nie miał miejsca w Twoim życiu, które stało się koszmarem.

___
Wstajesz jak zwykle równo z czasem, kiedy Olaf wychodzi do pracy. Nie masz na nic ochoty. Czujesz się brudna, nic nie warta. Dziś w Twoim życiu zapada ten moment kulminacyjny. Nie dajesz już rady.

Niby jesteś, ale Cię nie ma.
Niby oddychasz, ale nie funkcjonujesz.
Niby się śmiejesz ale płaczesz.
Niby jesteś nadal człowiekiem, a jednak pozostał tylko cień.

Dni mijają, a Ty ledwo się trzymasz. Do tego feralnego dnia jadłaś mało, dziś już nic nie jesz. Kilka razy sięgałaś po różnorakie tabletki, aby po chwili je schować. Coś nie pozwalało Ci ich zażyć. Jakaś niezwykła siła mówiła tak bardzo oklepane „będzie dobrze”. Czy coś się zmieniało, prócz tego że jednym razem płakałaś nad swoim żywotem, a następnym naśmiewałaś się z niego? Nic. Było coraz gorzej. Zamknięta w czterech ścianach nie wychodziłaś nawet na balkon. Zbladłaś, schudłaś oraz nabrałaś kilku nowych zasinień. Został z Ciebie tylko szkielet. Wory pod zaczerwionymi oczyma, które straciły swój brunatny błysk, odstraszały każdego. Kilka razy w Waszym mieszkaniu przewinął się Wojtek. Często wtedy zamykałaś się w pokoju, by Cię nie zobaczył. By ten koszmar nie wyszedł na jaw. Gdyby ktoś się dowiedział i  ta wiadomość dotarła by do Twojej mamy, którą tak kochasz i nie chcesz jej zranić. Nie wybaczyłabyś sobie, pogorszenia kontaktów na linii syn-matka.

Słysząc dzwonek do drzwi zamierasz. Twój brat jest w pracy. Strasz się zignorować dzwonek i udawać, że Cię nie ma, lecz przez przepadek uderzasz o mały szklany stolik, który rozpryskuje się w drobny mak. Teraz musisz przekręcić klucz w zamku.
-Olafa nie ma – mówisz  widząc Włodarczyka.
-Wiem, ale pilnie potrzebuję gry, którą mu pożyczyłem. Mogę wejść?
-T-tak – przesuwasz się na bok i przepuszczasz siatkarza. Widzisz, że kieruje się do salonu. Zahaczając o kuchnię, z której bierzesz zmiotkę udajesz się w tym samym kierunku. Zabierasz się za sprzątnie szkła. Podglądając od czasu do czasu poczynania chłopaka w poszukiwaniu gry.
-Może pomóc? – pytasz
-Jeśli mogłabyś – odpowiada lekko uśmiechając się. Wstajesz z podłogi i jeszcze bardziej ranisz swoje ciało wchodząc w drobinki szkła. Cichy jęk bólu wydobywa się z twoich ust. Na białym dywanie pojawiają się czerwone plamy, które powiększają się bardzo szybko. Siatkarz natychmiast pojawia się koło Ciebie.
-To będzie trzeba szyć, jest głębokie. Jedziemy do szpitala, ale najpierw powiedz, gdzie masz apteczkę
-W kuchni, w szafce koło okapu – ledwo mówisz. Czujesz bandaż, którym przyjmujący owija twoją nogę. Po chwili czujesz jak nasuwa but na zdrową.
-Wojtek, nie jest źle, nie musze jechać do szpitala. Za to muszę posprzątać. Szukaj tej gry i się zmywaj – strasz się brzmieć zwyczajne. Nie chcesz znaleźć się w szpitalu, tam od razu zauważą siniaki i ranki na twoim ciele.
-Ale, Jadźka tak będzie lepiej. Nalegam.
- Nie trzeba, jest dobrze. Znalazłeś?
- Tak – mówi, a po chwili żegna się z Tobą. Zabierasz się do sprzątania. Twój bandaż już przemókł, więc zmieniasz go. Szorując dywan słyszysz brzdęk kluczy, a w drzwiach staje Twój brat. Nie zwraca uwagi na Twoją stopę, tylko rozkazuje Ci się pośpieszyć, bo zaraz przyjdzie do niego koleżanka.
Przyspieszasz temp, a Twoje ręce zaczynają odmawiać posłuszeństwa. Nie masz na nic siły, ostatki wykorzystałaś na dojście do pokoju.

Może to wydawać się nie możliwe, ale przez następne dni czujesz się jak nowo-narodzona. Olaf, który spotka się z nową "koleżanką"  Karoliną ani razu Cię nie uderzył, nawet zaczęłaś jeść. Większość siniaków poznikało z Twojej skóry. Pozostały tylko pojedyncze. Uważasz, że nigdy nie byłaś i nie będziesz szczęśliwsza. Po prostu czas miła Ci bez problemów. Miałaś lekkie bóle głowy, lecz nie przeszkadzało Ci to w niczym. Czułaś, że żyjesz i nic twojego żywota nie odbierze. Kilka razy wyszłaś nawet po bułki do sklepu.
-Jadwiga? – słyszysz zachrypnięty głos, gdy buszujesz między półkami z nabiałem
- Hej, Wojtek. Co tam? – pytasz z uśmiechem
-Dobrze – przymyka lekko oczy – ale widzę, że ty nie czujesz się najlepiej – jego wypowiedź zwala Cię z nóg. Przecież jesteś bardzo szczęśliwa i czujesz się znakomicie – Zawsze byłaś taka blada, a dziś na twojej twarzy goszczą czerwone zabarwienia – zdenerwowałaś się. On cię obrażał! – Wyglądasz na poddenerwowaną, jesteś strasznie spocona. Wszystko dobrze?
-Tak – syczysz – Nigdy nie widziałeś zmęczonej dziewczyny, którą zaczepia natrętny fagas?!
-Dobra, spadam - pomachał Ci i tyle go widziałaś.
Nie powiesz, że nie zwróciłaś uwagi na wyliczenia Włodarczyka. Bolała cię lekko głowa, pociłaś się, a "rumieńce" na twarzy zauważyłaś już dawno. Może trochę się denerwowałaś i miałaś lekkie problemy z zaśnięciem, ale nie przejmowałaś się tym. To zwykłe przemęczenie szczęściem.
Powrót do domu okazał się najgorszym w twoim życiu. Co chwile traciłaś widok przed oczami. Szłaś powoli, ponieważ bałaś się, że się przewrócisz. Ból głowy powiększał się proporcjonalnie do drogi jaką przebyłaś. 
W mieszkaniu zażyłaś jakieś pigułki. Opadłaś na łóżko, lecz nie mogłaś usnąć. Co chwilę przechodził Cię prąd, który znieruchamiał Twoje ciało. Oddech stawał się płytszy. Wiedziałaś jedno. Musisz ratować swoje życie. Wstają powoli podeszłaś do telefonu, a w spisie kontaktów znalazłaś odpowiedni numer i wykręciłaś go.
Sygnał pierwszy, drugi, trzeci...
-Halo? Halo? - odbijało się echem, a Ty leżałaś na płytkach, nie mogąc się ruszyć
-Wojciech, pomóż mi...

Co Tobą kierowało, wybierając numer Włodarczyka?


Oh, so you wanna know the fiction
And without you I’ve been missin
Every piece of myself, yea
Oh well I’m runnin out of visits
So that could be the feelin holdin us back




__________________________________
Krótko, bo mogę, a wręcz musiałam zakończyć w takim momencie.
Dziękuję za każdy komentarz :)
Motywujecie!
Za błędy przepraszam, a teraz spadam grillować.
Jeśli kogoś zawiodłam, a na pewno to przepraszam, wyżalcie się w komentarzach.
Krytykujecie, chwalcie (buhahahha), po prostu komentujcie.
Jeeezuuuu jak krótko....

Pozdrawiam. ;)


A na koniec łapcie zdjęcie, w którym się zakochałam *-*

P.sss.
 Ile Wojtusiowych "faz" mamy, oby żadna nie wybiła :D