wtorek, 21 lipca 2015

5

Drzwi trzasnęły. Wiedziałaś, że Włodarczyk właśnie przekroczył próg mieszkanie. Nie zdążyłaś się zastanowić jak to rozegrać. Nie miałaś najmniejszej ochoty się wiązać z nikim, tym bardziej z kolegą Twojego brata.
-Jadwiga – nie odpowiadasz, wpatrujesz się w zatłoczone Gdańskie ulice – Jadźka, do cholery
-Czego? – pytasz oschle nie odwracając się , wiesz że taka musisz być, musisz go zniechęcić.
- Spójrz na mnie – dotyka Twoich pleców, a ty syczysz pod wpływem bólu. Przecież tak niedawno to Olaf wymierzał w Ciebie kolejne ciosy. Nie spełniasz jego prośby. Słyszysz jak coś mówi, ale zlewa ci się to w jeden bełkot. Stoisz jak sparaliżowana bez żadnych emocji. Mijają minuty. Wojtek nadal przemawia, lecz nie wytrzymuje. Te ostatnie słowa usłyszałaś jak na złość – Trzeba było od razu powiedzieć, żebym nie przyjeżdżał, że nic do mnie nie czujesz. Nie traciłbym na Ciebie mojego czasu.
-Wojtek – krzyknęłaś, lecz za późno. Drzwi znów trzasnęły, tylko tym razem z wiele większą siłą. Nienawidzisz się, za to że zawsze, gdy nie wiesz co robić, stajesz się oschła. Izolujesz od innych. Przecież też coś do niego czujesz, więc dlaczego to zrobiłaś? Odpowiedź jest prosta. Każdy wie, co jest nieodłączną częścią związku. Ty nie możesz tego dać siatkarzowi. Zbyt bardzo się przejechałaś, za bardzo cię zraniono.
-Jadzia – przytula cię Malwina
- Proszę Cię, nic nie mów – przerywasz – ja będę się zbierać, cześć i dziękuję za wszystko – rzucasz i wybiegasz z pomieszczania, a następnie mieszkania.
-Mateusz, zrób coś – słyszysz jeszcze swoją przyjaciółkę, a po chwili odgłos kroków.
-Jadwiga, tak? – przytakujesz głową, gdy Mateusz łapię cię za ramię – zostań.
- Nie, nie mogę zatruwać wam życia. Nie wiecie co zdarzyło się w Bełchatowie, nie wiecie o mnie nic. Może jestem seryjnym mordercą, chcecie mieć kogoś takiego pod dachem, kogoś kogo nie znacie?
- Nie wyglądasz, a my zaryzykujemy. Zostań, świat nie kończy się na Włodarczyku, który najwyraźniej za mało się starał, jego strata. No chodź – ciągnie cię za rękę.
- Jesteś po mojej stronie? – pytasz zdziwiona – Nie będziesz mnie wyzywać jaka to jestem?
- Nie, choć wyglądasz teraz okropnie. No jazda po tych schodach – zaśmiał się.

Dwa miesiące później – 18.05.2015
Nadal pomieszkujesz u Mateusza i Malwiny. Chciałaś się wyprowadzić, nawet szukałaś mieszkania, ale Mika poprosił Cię byś została. Kilka dni po Twoim przybyciu okazało się, że Szałowska spodziewa się dziecka i już we wrześniu na świecie pojawi się Lucjan lub Lucyna. Dostałaś rozkaz opieki nad przyjaciółką, ponieważ jej ciąża była zagrożona, a siatkarza jak siatkarza często w domu spotkać się nie dało. Jeszcze teraz wybywa na sezon reprezentacyjny. Pomału wracałaś do życia. Znalazłaś nawet pracę, by móc opłacać część rachunków. Ekspedientka w pobliskim Lidlu, praca marzeń po prostu! Ale da się przeżyć.
Widzisz jak przyjaciele, bo tak możesz chyba nazwać również przyjmującego, czule się żegnają. Zobaczą się dopiero za 10 dni, na meczu w Gdańsku.
- A i popołudni wpadnie Bartek – krzyczy na odchodne. Nie lubiłaś się z Gawryszewskim. Czułaś, że on wie o tobie wszystko. Pstryknięcie palcem i to się wyda. Dziwi Cię, ze Olaf Cię nie szuka. Nie chcesz myśleć co by było, gdy Włodarczyk powiedział mu o Twoim miejscu pobytu.
-Nie! Tylko nie on! – krzyknęłaś, ale Mika już Cię nie usłyszała
-Oj, Jadwi, Jadwi. Mam dla Ciebie jeszcze jedną wiadomość! Mateusz się zgodził. Wyjeżdżam na wakacje, o ile można tak nazwać pobyt u mojej mamy. Zostawiam Cię samą, no prawie. Bartek będzie od czasu do czasu wpadał. Przepraszam, ale nie jestem pewna co do twojego stanu emocjonalnego, po prostu się o Ciebie boję. Wiem, ze się nie lubicie, ale Gawryszewski się już zgodził, więc będziesz mu gotować obiadki – z ust Malwiny wypłynął potok słów, za które chciałabyś ja zabić, ale nie mogłaś. Kobiet w ciąży nie zabijasz. Uśmiechała się tak uroczo, a zarazem przepraszająco. Kiwnęłaś lekko głową.
-Spoko, jedna moja ofiar w tą czy w tą. W razie czego otruję Bartka arszenikiem. – zaśmiałaś się, a Twoja przyjaciółka dziwnie na Ciebie spojrzała, dobrze pamięta jak pobiłaś kiedyś w przedszkolu starszaka.
Razem przygotowałyście obiad, na którym pojawi się środkowy. Słyszysz dzwonek do drzwi. Wiesz kto za nimi stoi. Nie idziesz otworzyć, zostajesz wyprzedzona.
- Poratuj kolegę, proszę, proszę, proszę – słyszysz już od drzwi, wychylasz się lekko w kuchni i widzisz siatkarza z walizką. – Rura mi pękła, mogę się zatrzymać – nie zgódź się, nie zgódź się, krzyczałaś w myślach
- Jasne tylko pamiętaj, że ja wyjeżdżam i zostajesz sam z Jadźką – mężczyzna głośno westchnął.

-Może wytrzymam

Następnego dnia.
Już od rana obudziły Cię głosy w kuchni, dziś nie szłaś do pracy. Chwilę poleżałaś w łóżku, rozmyślając o życiu, które bądź, co bądź Ci się wali, raz szybciej, raz wolniej jak teraz. Czujesz, że coś się dzisiaj wydarzy, więc cieszysz się ze masz dzień wolny, a co ważniejsze jest przy Tobie Bartek, który może Ci pomóc, obronić, nawet jeśli nie darzycie się sympatią.
-Zrobiłem śniadanie – mówi, gdy wchodzisz do kuchni.
-Nie skorzystam, jeszcze mnie otrujesz – uśmiechasz się szyderczo.
-Oj, Jadziu, będziesz musiała iść na zakup, bo lodówka jest pusta. Zostało Ci światło lub moje omlety. – odpowiada Ci tym samym
- Dobra, dawaj
Tak czy nijak, omlety były dobre, nawet bardzo, lecz nie pokazałaś tego po sobie. Powiedziałaś jeszcze, że zakupy zrobisz później i zniknęłaś w własnym pokoju. Pozwoliłaś sobie pożyczyć laptopa od Malwiny i weszłaś na konto „GOSĆ”. Od razu wpisałaś stronę, na której mogłaś zagrać w popularną grę Mario. Lubiłaś ją, na dodatek Cię odprężała. Mogłaś przy niej o wszystkim zapomnieć. Gdy przeszłaś już kolejny poziom, do drzwi zapukał siatkarz pytając Cię, czy zejdziesz na obiad, bo zamawia pizze. Odmówiłaś, nie miałaś na nic ochoty. Przeczuwałaś, że coś się stanie, że coś się zbliża. Nie mogłabyś nic przełknąć. Wróciłaś do swojej zabawy. Może przesiadanie godzinami, przed laptopem, nie jest najlepsze dla zdrowia, to Ty lubiłaś czasami spędzić dzień  w sieci. Patrząc na ikonkę z zegarkiem, zamarłaś. Była 19, a co najmniej 3 godziny temu powinnaś pójść do sklepu. Szybko zwinęłaś torebkę w komody i wyszłaś z pokoju. Ubrałaś buty i już po chwili byłaś w sklepie, który opuściłaś po godzinie. Czułaś się dziwnie, nagle oblał Cię strach, więc przyśpieszyłaś kroku, czyjś wzrok spoczywał na Twoim ciele. Gdy znalazłaś się w mieszkaniu odetchnęłaś. Postawiłaś zakupy na stole i poszłaś do łazienki, musiałaś się odświeżyć. Do drzwi zadzwonił dzwonek.
-Dzień dobry, czy mieszka tu Jadwiga? – usłyszałaś pytanie oraz późniejsza wołanie. Wyszłaś z pomieszczenia do którego weszłaś przed sekundą. Zamarłaś.
-Wynoś się stąd – krzyknęłaś
-Jedynie z Tobą, wiesz stęskniłem się.
-Co nie masz kogo poniżać, gnębić, bić?
-Mam, Ciebie – pociągnął cię za rękę i prawi wyciągnął z mieszkania, ale zatrzymał go Bartek i wyrwał Cię w jego uścisku
-Ona nie chce chyba z panem iść, do widzenia – zamknął drzwi – A teraz powiedz mi kto to był? – powiedział ocierając moje łzy. Słyszał. On wszystko słyszał. Zna Twoją tajemnice. Załkałaś mocniej, nie mogłaś wydusić żadnego słowa, a Bartek po prostu Cię przytulił. Wiesz jedno, on wróci, musisz stąd uciekać. Wyrwałaś się z ucisku i pobiegłaś do pokoju, wyjęłaś swoją torbę i zaczęłaś pakować ubrania.
- Jadwiga, nie uciekaj, powiedz mi kto to był, proszę…


____
Taki sobie, co nie? ;|
BARTUŚ W AKCJI, a co - niech sobie żyje też u mnie w opowiadaniu *.*